sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 11

Jest 18.45 pora się zbierać na parapetówke. Nie widziałam Harrego od środy, kiedy to spotkał się z Mayą na lunchu, a Maya? Maya była zajęta przeprowadzką, praktycznie nie rozmawiałam z nią od... też środy. Nieznajomy też się nie odzywał, a ja nie umiem zacząć rozmowy, wolałam gdy on przejmował "pałeczkę".
Ubrałam się w szare leginsy, obcisłą bluzkę z długim rękawem i dekoltem w kształcie litery V w kolorze khaki oraz czarne botki na 7 centymetrowym obcasie.
Wyszłam z domu, dojście do pracy zajmowało mi średnio 25 minut, do Mayi w trochę ponad 10 minut, nie spieszyłam się. Doszłam pod niewielki, ale elegancki apartamentowiec. Spodziewałam się tego po Mayi, jej rodzice mieszkali we Francji, a ona z ciocią i wujkiem mieszkała w Sheffield. Jej rodzina była kasiasta, miała kilka domów w kraju i poza. May mogła sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Mimo to nigdy nie gwiazdorzyła, dlatego ją lubiłam. Weszłam do środka, skierowałam się do windy, miałam zamiar dotrzeć na 10 piętro. Oczekiwałam, aż winda się pojawi.
Gdy wreszcie drzwi się otworzyły zamurowało mnie.
-Harry?! Co ty tu robisz?- zapytałam widząc go w windzie.
-Jadę windą, przyłączysz się?- widać było, że jest zadowolony z takiego zbiegu okoliczności. Niepewnie weszłam do windy.
-Skąd się tu wzięłeś?- podjąłam kolejną próbę wyciągnięcia od niego informacji.
-Z podziemnego parkingu, jadę do Mayi, na parapetówke, zaprosiła mnie.
Zapowiada się długi wieczór.
-Ach, no tak, mogłam się domyślić.
Co ta winda tak długo jedzie?
-Jesteś inteligentna, dlaczego gdy coś mnie dotyczy lub jestem w pobliżu to się zmienia?- podszedł do mnie, w wyniku czego cofnęłam się i spotkałam ze ścianą. Podparł się jedną ręką o ścianę tuż obok mojej głowy i patrzył mi w oczy.
-N... niewiem, może nie jestem wcale inteligentna.
Błagam odsuń się. Opuszkami wolnej ręki przejechał po moim policzku, a ja poczułam gorąco na twarzy.
-Ładnie się rumienisz- powiedział, a winda się otworzyła. Gestem ręki nadał mi pierwszeństwo do wyjścia.
Znaleźliśmy odpowiednie drzwi i zadzwoniliśmy do nich. Otworzyła May.
-No proszę jakie słodkie gołąbeczki- zadrwiła, a z jej gardła wydobył się gorzki śmiech.
O co jej chodzi? Dziwnie się ostatnio zachowuje.
-Wpadliśmy na siebie w windzie- szybko wyjaśniałam wchodząc do środka.
-Uuu... w windzie- znowu drwi- rozgośćcie się i integrujcie- powiedziała znikając chyba w kuchni.
W domu było już trochę ludzi, Harry od razu zaczął się ze wszystkimi witać. Ja nie miałam takiego zamiaru. Postanowiłam się rozejrzeć.
Nie chciałam wysłuchiwać złośliwości Mayi, więc kierunek w którym poszła odpadał. Poszłam w przeciwną stronę, wyszłam na jakiś korytarz, były tam schody i dwoje drzwi. Chciałam zajrzeć do pierwszych, ale były zamknięte, to chyba toaleta i sądząc po dźwiękach, które  stamtąd dochodziły ktoś tam był.
Skierowałam się do drugich, otworzyłam i zajrzałam do środka, była to mała sypialnia, jedyne co w niej stało to pojedyńcze łóżko, szafa i biurko. To był pokój dobry dla czternastolatka.
Podreptałam schodami na górę, był tam pokoj, jakby biblioteczka, która robiła jednocześnie za korytarz lub przedsionek, bo były tam kolejne dwoje drzwi, otworzyłam jedne. To duża łazienka, cała biała z granatowymi akcentami, jedyne co przykuło moją uwagę to wielka wanna połączona z prysznicem po lewej stronie łazienki, a po prawej znajdowały się... drzwi. Zważywszy, że weszłam z biblioteczki do drzwi z lewej, a te są z prawej to drzwi po prawej stronie ściany w biblioteczce prowadzą do tego samego pokoju co drzwi w łazience. Otworzyłam je i weszłam.
Była tam wielka sypialnia, urządzona nowocześnie, ale przytulnie. Na środku stało ogromne łóżko, chyba trzy osobowe. Był tam bałagan nie było na co patrzeć, wszędzie walały się kartony.
Trudno, pewnie będę miała jeszcze okazję zobaczyć wykończony już  pokój. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłam się. Harry. Czy on jest wszędzie?!
-Nie masz zamiaru się integrować, jak prosiła Maya?- zapytał.
-W przeciwieństwie do ciebie, nie- odgryzłam się.
-Poprostu lubię towarzystwo i lubię poznawać nowych ludzi... zwłaszcza piękne kobiety- już chciałam go wyminąć i wyjść, ale złapał mnie jedną ręką w pasie- a jeszcze bardziej lubię je poznawać dogłębnie- wyszeptał mi do ucha.
-Jesteś obrzydliwy.
-Naprawdę?
Nie rozumiem o co mu chodzi.
-Tak, naprawdę.
-Szkoda, myślałem, że lubisz flirtować.
-Jakoś nie- odtrąciłam jego rękę i wyszłam z pokoju.
Od razu skierowałam się do kuchni. Była całkiem ładna, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
-Masz coś mocniejszego do picia niż piwo i wino- rzuciłam do May, która siedziała na blacie wysepki kuchennej i rozmawiała z jakimś zgromadzeniem dziewczyn, które ją otaczały z kieliszami wina w dłoniach.
Pewnie plotkowały. Pewnie o Harrym. To on był tu gwiazdą.
Na moje słowa wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie i się skrzywiły, a ja nie mogąc się doczekać odpowiedzi przeszukiwałam wszystkie dostępne skrytki.
-W lodówce na dole- poinformowała mnie May, była zdziwiona moim zachowaniem.
-Kieliszek?- zapytałam poirytowana faktem, że wszyscy się na mnie patrzą, a alkohol jeszcze nie rozchodzi się po moich żyłach.
-W szafce u góry- sięgnęłam po potrzebną mi rzecz, odpieczętowałam wódkę i tak szybko jak napełniłam, tak szybko to szkło było puste. Poczułam gorzki smak i ciepło rozlało się po moim ciele pomimo tego, że wódka była lodowata.
Jak ja dawno nie czułam w sobie procentów.
-Jess- machnęłam ręką w stronę dziewczyn- miło mi was poznać- wcale nie.
Niektóre z dziewczyn bąkneły jakieś hej, wiedziałam, że to naburmuszone dziunie. Skąd May je wzięła? Wychyliłam kolejnego kieliszka i znowu go napełniłam. Chciałam, aby ten wieczór się skończył, byłam tu ledwie godzinę, a już miałam dosyć. Jedyne o czym myślałam to Harry, Harry, Harry, Harry i tylko Harry... i wódka.
I kolejny kieliszek.
-Może soczku?- jakaś idiotka się odezwała, a reszta chichotała. Chyba słyszałam Maye jak się rechocze tym jej debilnym śmiechem.
Harry.
Dawno nie piłam, czuję się pewniej, już wiem, że będą kłopoty jeśli ona się nie zamknie, może nawet dojść do rękoczynów.
Harry.
Przestań o nim myśleć!
Chichoty momentalnie ucichły, a pojawiły się szepty. Już chciałam podnieść pełny kieliszek do ust, ale ktoś zaszedł mnie od tylu, wyrwał mi go z ręki i odstawił na blat. Przybliżył się.
-Nie pij tyle, będziesz za łatwa- szepnął.
Ten seksowny, ochrypły głos. Harry.
Podniosł rękę do góry i wyciągnął z szafki kieliszek, postawił go koło mojego. Cały czas stał z tyłu mnie, wręcz jego ciało przyciskało mnie do blatu. Czułam przy moich plecach jego umięśniony tors i coś jeszcze, trochę niżej, ale wolałam nie myśleć co to.
-Ale jeśli już musisz, nalej mi też- powiedział nieco głośniej.
Wiedziałam, że wszyscy się na nas patrzą, dziewczyny niemal pluły jadem w moją stronę. Postanowiłam je jeszcze odrobinę wkurzyć.
Nalałam mu, odwróciłam się do niego przodem podając jednocześnie kieliszek, co było trudne, wciąż na mnie napierał. Stuknełam moim szkłem o jego i kolejna porcja alkoholu trafiła do mojego krwiobiegu. Już szumiało mi w głowie, za szybkie tempo.
Wpadłam na pomysł jak ugryźć te pustaki. Położyłam dłonie na piersiach Harrego, chyba był zaskoczony moim zachowaniem, lekko zjeżdżałam rękoma w dół, delikatnie go odpychając, chciałam wyjść z kuchni, a moje ręce wędrowały. Czułam, że w dziewczynach zaczyna się gotować, a moje ręce wędrowały.
Byłam z siebie dumna. Moje dłonie znajdowały się na wysokości pempka, postanowiłam zjechać jeszcze niżej, gdy moje palce znalazły się na materiale spodni, zwolniłam trochę i skierowałam się dokładnie tam gdzie chciałam. Przejechałam delikatnie, ale stanowczo palcami po rozporku Harrego, drgnął, a ja po chwili wyszłam.
Chciałam się dzisiaj upić, ale postanowiłam, że wrócę do domu, miałam dosyć zachowania ludzi, którzy mnie otaczają. Zebrałam się i od razu wyszłam z mieszkania. Skierowałam się do windy, gdy weszłam i już miała się zamknąć na dobre przed zjazdem...

____________________________________
Napięcie rośnie. Chcę trochę to rozruszać ;)

Kto się pogubł przy drzwiach?
Tu drzwi, tam drzwi, tu lewo, tam prawo xD

Next będzie jeszcze dzisiaj, ale trochę to potrwa.

Sory, że tak późno, ale w moim pokoju jest jak na dworcu i piszę na telefonie, poza tym meine mutter narzeka, że jak nie siedzę na kompie to na telefonie, albo piszę coś w zeszycie.
Bo właśnie zaczęłam pisać w zeszycie, żeby być trochę do przodu z rozdziałami, a na kompie nie mogę, bo mam ciekawskie rodzeństwo i wszędzie zaglądają, a to ja jestem najmłodsza, nie? Co za dzieciuchy xD

2 komentarze:

  1. O ja cie *. *
    Akcja w końcu nabrała obrotu
    Jest ciekawie
    Jess szaleje xD
    Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę drzwi drzwi drzwi drzwi i drzwi....I DRZWI!

    OdpowiedzUsuń