poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 21

Westchnęłam.
Moja sytuacja nie wyglądała najlepiej, wręcz fatalnie. Jechaliśmy ulicami Londynu już jakąś dłuższą chwilę, a ja w dalszym ciągu nie wiedziałam po co, ani gdzie. Może do jego domu?
Zachłysnęłam się powietrzem, przypomniało mi się, co takiego mi się śniło. W tej sytuacji mogłam jechać wszędzie byle nie do jego domu. Nie chciałam wiedzieć jak może wyglądać pokój Hazzy i co może mi w nim zrobić.
Panika wzięła górę.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam niepewnie.
-Nieważne - czyli trzeba się martwić.
-Odwieziesz mnie do domu? - tym razem w moim głosie wyraźna była nadzieja.
-Wybacz skarbie, ale znalazłaś się w złym miejscu, o złym czasie. Muszę coś załatwić - przybrał jakąś niezrozumiałą dla mnie postawę obronną.
Dobrze, że w tamtym momencie nie stałam, bo pewnie bym upadła. Każda komórka mojego ciała zesztywniała na te słowa.
Spuściłam wzrok. Chyba pierwszy raz w życiu tak się bałam.
Czyli co, zabije mnie?
Przesunęłam się na brzeg fotela, jak najdalej od niego. Starałam się wyłączyć myślenie, ale cały czas nawiedzał mnie pomysł, aby wyskoczyć z samochodu.
Ten dzień zdecydowanie nie należał do mnie, gdy tylko zdołałam się trochę rozluźnić, musiało się coś wydarzyć, paść jakieś słowa, które skutecznie wprowadzały mnie w stan przed zawałowy.
Było już w miarę jasno, ale nie mogłam wybaczyć sobie, że wyszłam z domu tak wcześnie. Ulice są wtedy niebezpieczne, a mi jeszcze przyśnił się gwałt.
Kto normalny po czymś takim wychodzi jeszcze na miasto koło czwartej nad ranem?! Po co, żeby sen się ziścił?! Zachowałam się gorzej niż bohaterki tych głupich książek, kiedy myślą, że będą na tyle silne i zdołają wszystko.
Po jakimś czasie spędzonym w ciszy, zatrzymaliśmy się pod klubem. Nie znałam go i nie chciałam poznać. Było obskurnie, w pobliżu wejścia, którego pilnował dobrze zbudowany mężczyzna, kręciło się kilka podejrzanych typów. Nad drzwiami wisiał różowo-czerwony neon z którego nie potrafiłam nic odczytać.
Harry odchrząknął.
-Słuchaj, cokolwiek się wydarzy masz tu siedzieć, nie odzywać się, nie rozglądać, ale przede wszystkim tutaj kurwa siedzieć, jasne? - każde słowo wypowiadał dokładnie i powoli, patrząc mi prosto w oczy.
Pokiwałam głową, a on zostawił mnie samą we wnętrzu samochodu.
Uciekać? Zostać? Sprawdziłam, drzwi były otwarte, mogłam wyjść. Musiałam tylko zdecydować, czy wolę podjąć ryzyko zostania z Harrym, czy spotkać się z tymi typami, którzy brali Bóg wie co.
Nie, już raz dzisiaj wyszłam, teraz zostanę. Może jednak?
Trzymałam rękę na klamce.
Nie! Znowu coś się stanie.
Pociągnęłam za klamkę, a drzwi ustąpiły.
Dlaczego myślę jedno, mówię drugie, a robię trzecie?!
Wyskoczyłam z pojazdu i jak najciszej go zamknęłam, bo nie chciałam zwracać na siebie zbytniej uwagi niewłaściwych osób.
Ruszyłam w kierunku przeciwnym niż poszedł Harry. Chciałam zniknąć tylko za rogiem, gdzie byłabym bezpieczna. Miałam nadzieję, że zostało mi trochę czasu na ucieczkę, nic bardziej mylnego. W chwili, gdy miałam już skręcić, z klubu wyszedł Hazz i nie był sam. Wzrok jego i Zayn'a od razu zwrócił się na mnie.
Nie wyglądali na zachwyconych moim zachowaniem. Nie myślałam za wiele, rzuciłam się biegiem wzdłuż uliczki. Przebiegłam kilka metrów i sprawdziłam czy nikt za mną nie biegnie. Zobaczyłam tylko Zayn'a. Był tuż za mną, w tamtym momencie cieszyłam się, że moja kondycja dawała radę, bo już dawno by mnie dopadł.
Widziałam w oddali autobus, który zbliżał się do przystanku, pojawiła się nadzieja. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, nogi już niemiłosiernie mnie bolały, ale płuca dawały radę i dostarczały mi odpowiednie ilości tlenu, aby biec dalej. Dystans między nami się trochę zwiększył.
Ha! Nie trzeba było palić papierosów!
Żeby dotrzeć do autobusu musiałam jeszcze tylko przebiec przez ulicę. Miałam szansę wskoczyć do niego na chwilę przed odjazdem. Idealnie.
Gdy już wbiegłam na asfalt, duży, czarny samochód zajechał mi drogę, prawie mnie potrącił. Zatrzymałam się natychmiast. Zayn dosłownie wpadł na mnie, gdy mnie dogonił. Z pojazdu wyskoczył Harry i otworzył drzwi od tylu, natomiast Zayn złapał mnie za ramiona i wepchnął do środka, a jedyne co mogłam zrobić, to obserwować jak moja jedyna szansa na ucieczkę odjeżdża.
Zielonooki był mocno wkurzony, trzasnął drzwiami aż podskoczyłam. Oboje zajęli miejsca z przodu. Zanim jeszcze silnik został uruchomiony, spróbowałam wydostać się z auta. Nie udało się.
-Siedź tam kurwa spokojnie - wrzasnął lokowaty, a jego kolega zachichotał złowrogo.
Coś było nie tak. Nie zachowywali się jak zawsze. Co prawda Zayn'a spotkałam tylko raz, ale nie wydawał się aż taki zły. Najbardziej byłam zdziwiona zachowaniem Harry'ego, byłam zdziwiona wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Od romantycznego pocałunku w deszczu po więzienie mnie w tym samochodzie i zmierzanie do nieznanego mi miejsca.
-Co wolisz, kochanie? Centrum miasta i wieżowiec, czy obrzeża i willa? - zapytał brązowooki, odwracając się do mnie i uśmiechając złośliwie.
Nie odpowiedziałam, ale zastanawiałam się nad odpowiedzią. Wieżowiec jest w mieście, miejscu gdzie łatwo jest uciec i wtopić się w tłum, natomiast nie tak łatwo byłoby się z niego wydostać. Na pewno wyjście przez okno odpada. Willa jest nie wiadomo gdzie, za to łatwo z takiego budynku można uciec.
-Pojedziemy za miasto - oznajmił Harry.
Jakiejkolwiek odpowiedzi by nie użył, brzmiało to fatalnie. Ja jedna z dwoma mężczyznami, przez których mogłam narobić w gacie w każdej chwili, jechaliśmy do miejsca, gdzie być może nie będzie ludzi, którzy by mi pomogli.
Jechaliśmy długo, nie wiem do końca ile, może ponad godzinę, kiedy zatrzymaliśmy się pod dużym domem z wielkim ogrodem. Teraz już było całkiem jasno.
Wysiedli, Zayn chciał wyciągnąć mnie z auta w podobny sposób jak mnie tam wsadził.
-Zostaw! - warknął Hazz.
Chłopak podniósł tylko ręce w geście obrony i zniknął we wnętrzu domu. Harry gwałtownie wyszarpał mnie z wnętrza, zatrząsnął za mną drzwi, po czym oparł mnie o nie plecami. Ręce oparł po obu stronach głowy.
-Miałaś zostać - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Wiem, przepraszam - wyszeptałam.
-Czemu na siłę chcesz, abym był dla ciebie... - zrobił pauzę, jakby szukał odpowiednich słów - nie miły? - zapytał.
-Ale ja nie chcę... - zaczęłam, ale przestałam, gdy spuścił wzrok na moje ubranie.
Rozpiął nerwowo moją brudną od krwi bluzę, ściągnął mi ją i rzucił gdzieś w bok na ziemię.
Jak miło.
Zostałam w cienkiej bluzce z długim rękawem.
-Chodź do środka - pociągnął mnie za rękę w kierunku wejścia.
Zaprowadził mnie do salonu, gdzie siedział mulat. Zostawił mnie z nim samą. Wyszedł. Spoczęłam na kanapie z białej skóry.
-I co? Co słychać u Martin'a? - zapytał.
Zdziwił mnie tym pytaniem, czemu chce wiedzieć co u mojego brata?
-Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. Już dawno z nim nie rozmawiałam.
-A ja wiem - uśmiechnął się.
-Co? - spojrzałam na niego przerażona.
W tym momencie wszedł Harry. Cholera. Nie zapowiadało się, żeby Zayn miał zamiar kontynuować swoją wypowiedź.
Hazz kiwnął na mnie głową, dając znak, abym poszła za nim.
-Ale... - zaczęłam, nie musiał mi nikt przerywać, bo nie miałam nic konkretnego do powiedzenia. Zatkało mnie i to nie po raz pierwszy tego dnia.
Zostałam pociągnięta na piętro, do... sypialni. Gdy tylko przekroczyłam jej próg, zaczęłam ciężko oddychać, moje serce pewnie było słychać na drugim końcu miasta. Harry chyba to zauważył, bo gdy zamykał za mną drzwi, końciki jego ust drgnęły ku górze.
-Boisz się? - zapytał.
W odpowiedzi wyruszyłam tylko ramieniem. Co niby miałam powiedzieć?
-Nic ci nie zrobię - zapewnił mnie i wskazał na łóżko, abym usiadła. Co natychmiast zrobiłam. Czekałam na dalszy rozwój zdarzeń.

_____________________________________________________________
Wiem, wiem, rzadko tu dodaję, ale trudno. Rozdział nie najlepszy :(

Mam do Was ważną sprawę: Widzieliście nagłówek?... Świetnie, więc nigdy więcej na niego nie patrzcie, jest okropny. Robiłam go sama, jakoś tak zaczęłam się bawić z przerabianiem zdjęć itp. no i jakoś tak go stworzyłam, bo za tamtym szablonem nie przepadałam ;P

Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach zostaw swój tt, mail, gg, ask lub bloga, pod ostatnim rozdziałem, albo w zakładce "Informowani" możesz też napisać do mnie na

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 20

Spojrzałam w tamtym kierunku i stanęłam jakby mnie ktoś zamroził. Patrzyłam na scenę rozgrywającą się na moich oczach kilka - kilkanaście metrów ode mnie - brało w niej udział dwóch mężczyzn i kobieta, która klęczała z boku i zanosiła się płaczem. Uznałabym, że przesadza, ale miała powód, dla którego przeżywała to tak bardzo.
Mi samej ciężko było się zebrać. Obserwowałam jak mężczyzna, leżący na mokrej ulicy, przyjmuje kolejne ciosy, od tego który pochylał się nad nim. Niby normalna bójka, ale jednak nie, bo znałam tego gościa.
Jego mięśnie napinały się z każdym wykonywanym ruchem, uderzeniem, które decydował się zadać. Włosy opadały mu na czoło.
Harry.
Przysięgam, gdybym mogła się ruszyć, uciekłabym, albo chociaż ukryła się za rogiem, ale moje nogi wmurowane były w chodnik.
-Proszę... - błagała kobieta, ale Harry nie reagował. Jego pięści z impetem lądowały na twarzy prawie nie przytomnego nieznajomego.
Wreszcie wyciągnął broń, przyłożył ją jemu do skroni.
-Błagam - po raz kolejny zainterweniowała, ale tym razem jej prośba była skierowana do mnie. Nie uciekło to uwadze chłopaka, którego ciemny wzrok natychmiast padł na mnie. Ciemny, bo nie był już tak zielony jak zawsze, gdy go widywałam. Wyglądał jakby zastanawiał się czy to ja.
Trzęsłam się ze strachu, a moja ręka powędrowała do ust, aby stłumić krzyk, który chciał się z nich wydostać.
-Kurwa - mruknął, kiedy już zdał sobie sprawę, że to ja nikt inny.
Odbezpieczył pistolet.
-Nie - powiedziałam łamiącym się głosem - proszę.
Biorąc pod uwagę to, że byłam naprawdę przerażona, dziwne było, iż zabrałam głos. Nie miałam zamiaru tego robić.
Westchnął.
-Masz dzisiaj szczęście, ale jeszcze raz coś odpierdolisz, to cię zabije - wysyczał do zakrwawionego chłopaka.

Już mi ulżyło, myślałam, że to koniec, ale myliłam się.
Harry przyłożył broń do jego kolana i strzelił.
Momentalnie upadłam na kolana, kuląc się. Walczyłam z chęcią zwymiotowania. To musiał być straszny ból. Kula przedzierająca się przez rzepkę i kości.
Krzyki i jęki, przeplatane przekleństwami poszkodowanego nie pomagały mi w skupieniu się na czymś innym, na przykład Harrym, który stał tuż nade mną.
Szybko się od niego odsunęłam i usiadłam przyciągając nogi pod brodę. Kontem oka widziałam, jak kobieta próbuje zabrać chłopaka z ulicy, ale wiadomo było, że się jej to nie uda. On wyglądał jak zwłoki.
-Chodź - Styles się do mnie odezwał.
Spojrzałam na niego, ale natychmiast spuściłam wzrok, kierując go wszędzie, byle nie na niego. Wiem, że miał rękę wyciągniętą w moją stronę. Za nic w świecie bym jej nie dotknęła, była poraniona, zakrwawiona i należała do Harry'ego, to była ta sama dłoń, która pociągnęła za spust.
-Chodź - powiedział już trochę groźniej.
Podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Próbowałam sobie wyobrazić, że go tam nie ma. Nie wiem jaki to miało cel, bo nadal tam był.
Jego cierpliwość się skończyła. Chwycił mnie za przedramię i szarpnął do góry, ciągnął mnie za sobą w nieznanym dla mnie kierunku. Zostałam zmuszona do maszerowania na nogach, które teraz bardziej przypominały gąbkę niż cokolwiek, co mogło być częścią żywego organizmu.
Chwilę później znaleźliśmy się na jakimś parkingu, gdzie znajdował się jego samochód. Praktycznie wepchnął mnie do środka.
Przyznaje, kiedy obchodził samochód, żeby zająć swoje miejsce, przeszło mi przez myśl, aby wyskoczyć z samochodu i rzucić się biegiem w byle jakim kierunku, ale był to głupi pomysł, więc szybko go porzuciłam. Przez szok pewnie nie byłabym w stanie uciec, a do tego Harry miał broń. Jaki problem mógłby mieć ze strzeleniem do mnie? Żaden. Wolałam nie ryzykować.
Kiedy usiadł na miejscu kierowcy, od razu odpalił silnik i ruszył.
Spojrzałam na swoją jasną bluzę, była brudna, gdzieniegdzie poplamiona czerwonym płynem. Znowu pomyślałam o tym, co zaszło i znowu nie najlepiej się czułam.
To nie tak, że na widok krwi było mi słabo, nigdy nie miałam problemu z patrzeniem na nią, ale tym razem przyprawiała mnie o dreszcze i odruch wymiotny.

Jechaliśmy już chwilę w ciszy, jedyne co było słychać, to ryk silnika i nasze oddechy, a zwłaszcza mój, nierówny, przerywany. Do tej symfonii dźwięków, basów dodawało głośne bicie mojego serca.
-Dlaczego na mnie nie patrzysz? - zapytał.
Raczej nie powinien się dziwić, miał zamiar zabić człowieka na moich oczach.
-Tak po prostu - odpowiedziałam, wlepiając wzrok w dłonie, w których znęcałam się nad rękawami mojej bluzy. Co chwilę jednak przerzucałam go na widok za oknem z boku i przede mną, ale nie na Harry'ego. Bałam się na niego spojrzeć.
Powiedzieć, że byłam zaskoczona tym co zobaczyłam, byłoby niedopowiedzeniem. Tego nie dało się opisać. Styles do tej pory był pewny siebie, irytujący, ale też w pewnym sensie intrygował mnie - ciężko było mi to przyznać. Nie spodziewałam się po nim jednak czegoś takiego. Myślałam, że nie wiem o nim za dużo, a on pokazał mi, że wiem o nim jeszcze mniej. Nic. Zero.
Kim on jest? Kim byli ci ludzie? Gdzie jedziemy? Skąd ma broń?
Chciałam to wiedzieć, ale zadawanie mu tych pytań było ostatnią rzeczą, którą miałam zamiar robić. Siedziałam w samochodzie z facetem, którego nie znałam, z którym dzień wcześniej się całowałam i podobało mi się.
Byłam taka głupia, żałowałam wszystkiego - pocałunku, pisania z nim, tego, że wyszłam z domu, tej sceny na parapetówce... tego, że spotkałam Harry'ego.
-Spójrz na mnie - powiedział tym swoim miękkim głosem.
Zrobiłam to co chciał i się zdziwiłam, wyglądał tak spokojnie, że i ja się trochę uspokoiłam. Hmm, no cóż jego twarz wyglądała spokojnie, bo ręce miał mocno zaciśnięte na kierownicy. Na dodatek, wyglądał trochę jak rzeźnik, bez opatrunku na jego dłoniach się nie obejdzie.
-I co jestem taki straszny? - posłał mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam, choć nie miałam takiego zamiaru.
Spoliczkowałam się w myślach, za uśmiechanie się do prawie mordercy, a może mordercy? Wzdrygnęłam się na tę myśl.
Oby nie - pomyślałam.

_______________________________________________
Co myślicie, co się dzieje? Kim jest Harry? Gdzie jadą? Czy Jess jest bezpieczna? - tego dowiecie się w następnym odcinku Dangerous Harry Styles! W każdą sobotę o 22:30 tylko w Polsacie. Zapraszam ;)

Hehe, żart, ale pytania serio :D
I ten... proszę o komentarze, tylko szczere ;P

P.S. Sorki za błędy :)

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 19

Byłam cała przemoknięta, musiałam wziąć gorący prysznic, zmyć z siebie warstwę deszczówki. Stałam i pozwalałam wodzie spływać po moim ciele. Umyłam się, ale nie miałam ochoty wychodzić. Usiadłam pod strumieniem i pozwoliłam sobie puścić myśli wolno.
Moja ręką powędrowała do ust, delikatnie je muskając. Mimowolnie słabo się uśmiechnęłam.
Czy ja się całowałam z Harrym? Jak? Złamałam chyba wszystkie swoje zasady.
Nie to było jednak najgorsze. Najgorsze było to, że całkiem mi się podobało. To chyba jakiś kiepski żart.
Długo tak siedziałam, aż woda zrobiła się chłodniejsza. Niechętnie wyszłam z kabiny i wytarłam się miękkim ręcznikiem. Ubrałam się w piżamę i rozczesałam włosy. Wróciłam do pokoju. Walnęłam się na łóżko, strącając głupi list, który napisałam przed wyjściem, na podłogę. To był głupi pomysł. Zachowałam się jak paranoiczka.


Byłam zamknięta w jakimś pokoju. Nie zwracałam większej uwagi na wystrój, ale był nowoczesny. Szarpałam się z drzwiami, potem z oknem, choć i tak bym nim nie wyszła. Pode mną było co najmniej piętnaście pięter.
Z niewiadomych przyczyn strasznie się denerwowałam.
Do pomieszczenia wszedł Harry, zamknął za sobą drewnianą powłokę na klucz i rzucił go gdzieś w kąt, tak szybko, że mój wzrok tego nie zarejestrował.
Miał na sobie czarne jeansy, był bez koszulki. W dole jego brzucha malował się kształt litery V, ale jej linie zbiegały się pod materiałem bokserek, które wystawiły ze spodni.
Jego wytatuowana klatka podnosiła się i odpadała w szybkim tempie. Oczy miał ciemne, przepełnione furią i pożądaniem.
Poziom stresu, który mi towarzyszył, podskoczył nagle, gdy Harry zrobił krok w moją stronę, a ja automatycznie się cofnęłam. Na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. Ruszył pewnie w moją stronę.
-I co teraz, Jessico?
Chciałam go wyminąć i jakimś cudem mu uciec, wydostając się z pokoju, ale zablokował mi drogę, chwycił za moje włosy i mocno pociągnął, w wyniku czego gwałtownie odchyliłam głowę do tylu.
-Wiesz, że nikt Cię tu nie usłyszy? Ale możemy to sprawdzić- wysyczał.
Pocałował i przygryzł skórę na mojej szyi, ponieważ w takiej pozycji miał do niej łatwy dostęp.
Rzucił mną na łóżko, jak szmacianą lalką i usiadł na mnie okrakiem.
Nie mogłam się ruszyć, tak bardzo chciałam coś zrobić, chciałam się bronić. Byłam za słaba i sparaliżowana strachem.
Sprytnie rozdzielił moje uda, które za wszelką cenę próbowałam utrzymać złączone i umiejscowił się między nimi. Jedną ręką ściskał moje gardło.
-Błagaj. Błagaj o litość- zarządzał.
Jego palce mocniej oplotły moją szyję. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, niemogłam nawet ruszyć palcem.
Do oczu napłynęły mi łzy, po chwili ściekały po moich polikach, mocząc wszystko dookoła.
-Dobrze, w takim razie zabawimy się trochę- wyszeptał mi wprost do ucha.
Harry wolną ręką sięgnął do moich spodni, sprawnie odpiął guzik i rozpiął rozporek, za chwilę nie miałam już spodni. Chciałam, tak bardzo chciałam się bronić, ale nie mogłam. Ograniczony dostęp tlenu do moich płuc pozbawił mnie pełnej świadomości tego co się dzieje, traciłam kontakt z rzeczywistością.
Gdy udało mi się otworzyć na wpół przymknięte oczy, zobaczyłam, że on też już nie ma swoich jeansów. Zebrałam się i podniosłam rękę, aby go odepchnąć, ale ten sukinsyn mnie spoliczkował. Zamroczyło mnie. Jego ręka wciąż trzymała moją szyję w żelaznym uścisku.
Jednym ruchem pozbawił mnie majtek, rozrywając je na strzępki materiału.
Błagam, nie!- krzyczałam, ale dźwięk nie wydobył się z moich ust.
Chłopak naparł na mnie całym swoim ciałem, przyciskając mnie mocniej do materaca. Nagle wbił się we mnie bez ostrzeżenia.
Poczułam ból. Niewyobrażalny ból.


-Co jest?!- obudziłam się z krzykiem.
Cała byłam zlana potem, a łzy lały się z moich oczu strumieniami.
Zignorowałam ten fakt i skupiłam się na najgorszym, czyli uczuciem w dole brzucha i miejscu intymnym. To było coś nowego, nie do opisania. Czułam się beznadziejnie.
Skuliłam się na łóżku tłumiąc ten ból.
Z czasem wszystko zniknęło, wszystko co fizyczne. Wydawałoby się, że jest okej. Oddech się unormował, przystałam płakać. Było... dobrze, ale nie z moją psychiką.
Brudna. Zdradzona, jakby ktoś mnie strasznie oszukał i wbił nóż w plecy. Dlaczego zdradzona?
Przez moją głowę przelewały się tysiące myśli, ale nie mogłam pozwolić im mną zawładnąć.
Było wcześnie, bo 03:27 Miałam dzisiaj wolne, jak w każdą niedzielę, ale musiałam się przejść. Szybko się ogarnęłam i wybiegłam z mieszkania. Odpuściłam sobie schody i wybrałam windę.
Kiedy wreszcie denerwujący dzwonek oznajmił, że jestem już na dole, wyszłam z budynku i skierowałam się w przypadkowym kierunku. Spacerowałam po ulicach Londynu, próbując wyrzucić z pamięci sen.
Sny są dziwne, im bardziej zależy nam, aby któryś zapamiętać, tym łatwiej go zapominamy. Zupełnie inaczej jest z tymi, których wolelibyśmy nigdy nie mieć. Te niekiedy zostają ukryte w zakamarkach naszej pamięci do końca życia.
Gdyby tylko można było nacisnąć "usuń" jak w przypadku sms'a, albo maila.
Jeśli mogłabym usunąć dowolne wspomnienie, napewno pozbyła bym się tego, które zawiera ból, fizyczny, jak i psychiczny, który towarzyszył mi po przebudzeniu.
Niesamowite jak realistycznie można przeżywać sytuacje, które się nigdy nie wydarzyły. Tak myślę. Nie wiem jak czuje się zgwałcona kobieta, ale chyba właśnie tak.
Zapuściłam się w dalekie, nieznane mi miejsce. Ulice Londynu były mokre po wczorajszym deszczu. Robiło się jasno, chciałam sprawdzić która godzina i jak długo chodzę, ale okazało się, że nie wzięłam telefonu.
Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś zegara, który mógłby znajdować się na jakiejś wystawie, gdziekolwiek. Nic.
Byłam trochę zmartwiona faktem, że nie wiedziałam do końca, gdzie się znajduję. W sumie nie potrzebnie, przecież wiem, gdzie mieszkam, wystarczyłoby złapać jakoś taksówkę.
Przechodziłam właśnie koło ciemnego zaułku, gdy usłyszałam rozhisteryzowany krzyk dziewczyny. Spojrzałam w tamtym kierunku...

__________________________________________
Eee, nie wiem co napisać, bo nie wiem, skąd się wziął u mnie pomysł na ten rozdział, więc przepraszam za to, cokolwiek to jest. Akcja się tak trochę ten, zmienia, nie?

Może przypomnę, że to jest FanFiction i Harry w rzeczywistości nie jest taki, no chyba, że o czymś nie wiemy ;P

Po lewej stronie, pod napisem "aktualności" będą informacje o tym, kiedy można spodziewać się nowego rozdziału itp. ;)

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 18

Przeczytaj "WAŻNE" w notce pod rozdziałem ;)

Szok, panika i stres wywołany bliskością Harry'ego był ogromny.
Miałam problem ze zdecydowaniem się co powinnam zrobić. Wszystko aż we mnie krzyczało, żeby przerwać pocałunek, odepchnąć go, uderzyć, uciec, ale mimo to podałam się i odwzajemniłam gest, a przynajmniej próbowałam. Ciężko mi było racjonalnie myśleć, zachowałam jednak trochę zimnej krwi i nie pozwoliłam go pogłębić.
Wtedy na pewno bym poległa, to zdecydowanie nie moja bajka. Wszystkim pieszczotom, bliskości, związkom, nawet prawdziwej przyjaźni mówiłam stanowcze "nie".
 Sama nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego. Po prostu to cała ja, niezdecydowana, dziwna i zmienna.

Kiedy nasze usta wreszcie zostały od siebie oderwane, Harry się nie odsunął, oparł czoło o moje.
-Dlaczego mnie nie lubisz?
Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Niby normalne pytanie, ale trochę nie na miejscu, przecież przed chwilą się całowaliśmy, co zaprzeczało tej teorii.
-Jesteś irytujący- odpowiedziałam, zastanawiając się do ostatniej chwili, czy na pewno tak właśnie myślę.
To była w stu procentach prawda. Miał coś w sobie, co strasznie mnie ciągnęło i to tak strasznie mnie denerwowało.
Gdyby na jego miejscu był jakiś inny koleś, prawdopodobnie ignorowałabym go, jak wszystkich. Nikomu nigdy nie chciało się starać. Wystarczyło jedno proste słowo: "nie" i już był spokój. Z Harrym to się nie sprawdzało, chociaż nigdy mu tego nie powiedziałam. Nigdy się o nic nie pytał, tylko o spotkanie i się zgodziłam. Tyle, że nie wiedziałam, że to on, zżerała mnie ciekawość, kim był chłopak od sms'ów.
-Nie jestem irytujący. Jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi- wymruczał.
Zaśmiałam się w duchu.
Przeżył ze mną swój pierwszy raz... O Boże! Czy ja właśnie pomyślałam o pierwszych razach... i to z udziałem Harry'ego?!
Chciałam natychmiast się od niego odsunąć, ale przytrzymał mnie w poprzedniej pozycji.
-Nie jestem irytujący- powtórzył- I Ci się podobam, lubisz mnie.
-O! O to mi właśnie chodziło!- wykrzyczałam, jakbym właśnie wygrała w bingo.
Deszcz osłabł.
-Co?- zmarszczył czoło.
-Ta pewność siebie- powiedziałam cofając się do tyłu i w pewnym sensie ciągnąć go za sobą, bo dalej się ode mnie nie odczepił.
-Co z nią?- zapytał zdziwiony.
-Denerwuje mnie- wypaliłam.

Wiedziałam co głęboko siedzi w mojej głowie. Ta pewność siebie była zajebiście pociągająca, a ja nie chciałam, żeby coś lub ktoś działał na mnie w ten sposób. Zawsze byłam wstydliwa wobec chłopaków, ale nigdy mnie nie pociągali, w jakimkolwiek sensie. Tylko trochę, fizycznie i to niektórzy, ale jestem człowiekiem nie robotem.
W tym wypadku było inaczej, Harry mnie pociągał, przez co bardziej wyprowadzał z równowagi, a im bardziej mnie denerwował, tym mniej się wstydziłam.
-Czemu?- zapytał, jakby pytał się dziecka dlaczego nie lubi brukselek, bez emocji i z wyraźną wyższością.
-Nie ważne- powiedziałam cicho.
Nie miałam zamiaru zdradzać mu, że mu jej zazdroszczę, zawsze chciałam onieśmielać innych i stawiać w niezręcznych sytuacjach. Zamiast tego, to ja zawsze byłam tą, która nie wie jak się zachować.
Straszna ze mnie zazdrośnica. Trudno. Nie podoba się? Twój problem.
Szkoda tylko, że był ze mnie taki cwaniak tylko w myślach.
-Nieważne?
Nie miał w zanadrzu dłuższych wypowiedzi?!
-Odpuść Harry- ostrzegałam i nareszcie odsunęłam się od niego, choć chyba nie do końca tego chciałam.
Mój umysł był wolny i zadowolony z braku bliskości między nami, ale nie ciało i coś jeszcze, tylko co?
-I tak się dowiem- uśmiechnął się.
Nie potrzebnie mu mówiłam o tym, że mnie irytuje, pogorszyłam sprawę. Czy on aż tak bardzo lubi się ze mną droczyć? Mnie to wcale nie bawi.

Zdarzałam, gdy chłodny wiatr delikatnie musnął moje przemoknięte ciało.
-Idź do domu, bo będziesz chora- spoważniał.
-Jasne- fuknęłam- Ty też... O nie tylko Ty, ja nie choruje- pochwaliłam się.
-Zobaczymy- uniósł brwi i minął mnie, przelotnie cmokając w policzek.
Drgnęłam, w jakiś dziwny sposób moje ciało odebrało ten gest.
-Jeszcze się zgadamy- mruknął, gdy jego usta znalazły się w pobliżu mojego ucha.
Pewnie, o niczym innym nie marżę- dodałam sobie w myślach z sarkazmem i poszłam do domu.
Przed wejściem do budynku, obejrzałam się jeszcze za Harrym, ale już go nigdzie nie widziałam.


________________________________________________
Proszę o komentarze i dziękuję tym, którzy komentują

Przepraszam, że taki krótki i kolejny postaram się dodać jak najszybciej :D

~WAŻNE~
Tak sobie myślę, że nie wiem czego się spodziewacie w tym ff, więc mam takie pytanie: Czy jak kiedyś pojawią się sceny erotyczne, to mają być opisywane, czy urywane (omijane)??? ;P

Muszę przyznać, że postanowiłam tak po prostu płynąć z tym opowiadaniem. Co ma być to będzie :D

Chciałabym polecić jeszcze bloga I See Fire pisanego przez Im_Carro_T - naprawdę dawno nie czytałam nic, gdzie 1D są zespołem xD <333

No i nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła, że moja cudowna rodzinka zafundowała mi prezent xD
Którym jest... *werble* ...wycieczka do Londynu, na 6 dni *_*
I jak tu ich nie kochać?! Będę w muzeum figur woskowych, na Tower Bridge itd. Ale i tak najbardziej cieszę się z muzeum, bo zobaczę figury 1D... Już nie mogę się doczekać sierpnia ;) Już od tak dawna wybierałam się do Londynu i zawsze klapa.
Sorry, ale musiałam o tym napisać i chyba do sierpnia będę chodzić z bananem na ryju!

poniedziałek, 3 lutego 2014

Nie wiem jak zacząć, więc walne prosto z mostu ;)
W tym tygodniu prawdopodobnie nie pojawi się kolejny rozdział, prawdopodobnie będzie on w weekend. Sorry, ale szkoła to zimna suka, która nie zna litości :/
Tak chciałam po prostu napisać, jakby kogoś to interesowało :)

Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, podawajcie swoje tt :D
I jeszcze jedno po prawej stronie znajduje się taka ankietka, byłoby mi miło gdybyście odpowiedzieli na pytanie, chciałabym wiedzieć, co myślicie o tym ff :)

I tak przy okazji polecam bloga, którego prowadzi  Sophie.N, czyli Let us die young. Naprawdę mi się spodobał.
Myślę nad zrobieniem takiej zakładki co czytam i co polecam, ale to jak znajdę trochę czasu ;P
Pozdrawiam :*

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 17

-Jesteś dziewicą?- zakrztusiłam się drinkiem.
Co?! To takie pytania miał w planach?! Na dodatek ja nie mogłam złapać powietrza, a on pozostał nie wzruszony.
-Słucham?!- zapytałam gdy tylko złapałam oddech.
-Dobrze słyszałaś- znowu ten złośliwy uśmieszek.
-Więc tak to sobie zaplanowałeś- stwierdziłam- nie spodziewałam się tego prawdę mówiąc...
-Jessica, odkładasz odpowiedź, to nic nie da, ja nie odpuszczę. Sama wymyśliłaś tą zabawę- mówił bardzo spokojnym głosem.
-Tak- to takie krótkie słowo, a bylo cholernie trudne do wypowiedzenia.
-Co tak?- dopytał, to była tortura, wolałam skończyć już ten temat.
-Tak, jestem dziewicą- schowałam twarz w dłonie, bo poczułam, że palą mnie poliki. Może się tym nigdy nie chwaliłam, ale byłam z tego dumna, tylko teraz było mi jakoś strasznie głupio.
-Spokojnie, oddychaj, nie ma się czego wstydzić- złapał mnie za dłonie i delikatnie, ale stanowczo odciągnął od mojej twarzy
-Pięknie się rumienisz- dodał przyglądając mi się.
Już raz to słyszałam. Zaraz, czy on się uśmiecha? Pewnie ma niezły ubaw, zaraz wyciągnie telefon i doda posta na fejsie o tym czego się właśnie dowiedział.
-Jessico, to bardzo wiele o tobie mówi- tak, że nikt mnie nie chce- To znaczy, że nie oddajesz się pierwszemu lepszemu facetowi. Mnie to cieszy.
-Taa, mnie chyba też, ale ciebie nie powinno- dopiłam appletini, które jakoś wyjątkowo szybko się skończyło
-Mogę pinacolade... z dużą ilością alkoholu?- zapytałam Marka, który krzatął się za ladą. Harry spojrzał na mnie pytąjaco.
-Jeśli będą zadawane tutaj takie pytania, to mi się przyda- wyjaśniałam.
Jakie pytanie mam mu zadać? Co bym nie wymyśliła i tak go nie zawstydze nawet w połowie tak jak on mnie.
-Ile miałeś dziewczyn?- to chyba najbanalniejsze pytanie na świecie.
-Jeśli chodzi o związki to byłem w trzech. Wiesz, to raczej nie dla mnie.
-Z jedną ostatnio zerwałeś. Elisabeth, prawda?
-Tak. Teraz moja kolej- szybko zmienił temat, najwyraźniej nie chciał go poruszać.
-Dawaj- pociągnęłam łyk pinacolady.
-Co chłopak musi zrobić, żeby iść z tobą do łóżka, albo chociaż na normalną randkę?
Naprawdę nie może zadawać innych pytań?!
-Noo, nie wiem- zaśmiałam się nerwowo.
-To nie odpowiedź, mieliśmy zawsze odpowiadać i zawsze prawdą- uśmiech nie schodził z jego twarzy, widocznie czerpał radość z mojego zakłopotania.
-Dobrze. Chyba musi mi się podobać i nie może to być za szybko- nie chciałam mówić za konkretnie, bo mógłby wykorzystać to przeciwko mnie. Nie wiem co kryje się w tej popapranej głowie.
-Taka odpowiedź ujdzie- myślał że co ja mu powiem?
-Nie mam pomysłu, ale nadal nie wiem jak masz na nazwisko- wyznałam.
-Styles. Podobam ci się?- nie marnował czasu. Spięłam się. Sprytnie, a ja mam mu powiedzieć prawdę. Jeśli go okłamię, będzie wiedział, pewnie już zna odpowiedź.
-No... ten..- nie mogłam jakoś się wysłowić.
-Który?- zapytał rozbawiony.
-Okej! Powiedzmy, że... w miarę mi się podobasz- ostatnie słowa wyrzuciłam z siebie niemal z prędkością światła, szybko pociągnęłam spory łyk drinka, bo zaschło mi w gardle.
-Ciężko ci przyznać, że ci się podobam- stwierdził.
-Nigdy tego nie przyznam, jesteś cholernie irytujący- zrobiło się poważnie.
-Zobaczymy- na jego twarzy malowała się pewność siebie.
-W co ty pogrywasz?- irytacja wzięła górę.
-Już ci mówiłem, ja zawsze dostaje to czego chce, a teraz chcę ciebie i będę cię miał- zdenerwował się. -Jest tu tyle dziewczyn, wybierz sobie którąś i przeleć- byłam wkurzona, wręcz wkurwiona.
-Wybieram ciebie- uderzył pięścią w blat baru, wszyscy na nas spojrzeli.
-Jesteś popierdolony!- wyszłam z budynku najszybciej jak mogłam.

Padał deszcz, mocno. Harry wybiegł za mną, złapał mnie za łokieć i mocno szarpnął, odwracając mnie w jego stronę. Znowu to uczucie. Strach i podniecenie. Dlaczego?
-Nigdy do mnie tak nie mów!- jego oczy były przepełnione furią.
-Zostaw mnie, idę do domu.
-Pada, zamówię taksówkę.
-Nie! Lubię deszcz i chcę się przejść- puścił moją rękę, z jednej strony mnie to ucieszyło, a z drugiej wręcz przeciwnie. Mogłam sobie wmawiać co tylko bym chciała, wypierać się wszystkiego, ale lubiłam najmniejszy kontakt fizyczny z Harrym.
-Odprowadzę cię- powiedział już spokojnie i szedł koło mnie.
Ten znowu z tym odprowadzaniem. Pobił chyba rekord w uspokajaniu się.
Nie odpowiedziałam, miałam tego dosyć. On wprowadzał zamęt do mojej głowy. Czułam się jak jakiś świr.
Przez dłuższy czas szliśmy w ciszy, aż ją przerwał.
-Przepraszam, przesadziłem- był taki opanowany.
-Daj spokój- odpowiedziałam, byłam wkurzona, ale nie chciałam znowu zaczynać tej kłótni, w której sama nie wiedziałam o co poszło, dlaczego się tak szybko zaczęła i skończyła.

Delikatnie złapał mnie za nadgarstek, po chwili za drugi. Całe szczęście staliśmy już pod moim domem, z nieba dalej lał się wodospad. Spojrzałam w oczy chłopakowi, były intrygujące.
Zobaczyłam w nich niesamowitą mieszankę, złość, ciepło, żal, pożądanie, cierpienie, smutek, poczucie winy, a może to po prostu było moje odbicie. Nie ważne co to było, hipnotyzowały mnie.
Jeszcze jego dotyk, był miły i ciepły. Nie czułam już pożądania i strachu, tylko delikatny prąd, który przeszywał moje ciało.
-Jess, przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło- jego głos to dziesiąty cud świata, dziesiąty, bo zaraz po innych jego cechach.
Jak on to robi? Już dawno zapomniałam o całej sprawie. Serio, o co poszło?
Jego włosy opadały mu na czoło, kapała z nich woda, prosto na koszulkę, która mokra idealnie opinała jego wyrzeźbiony tors. Dopiero teraz zauważyłam na jego ramionach tatuaże. Do tej pory zawsze gdy go spotykałam miał długi rękaw, ale teraz miał krótki.
Dlaczego nie widziałam ich w barze?!
-Wiesz, ja też lubię deszcz- uśmiechnęłam się mimowolnie, Harry zrobił to samo.
Moja złość gdzieś uciekła, poszła sobie na spacer.
-Zrób coś dla mnie, pozwól mi- niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
 Nie wiedziałam o co chodzi, nie czekał na żadną odpowiedź z mojej strony.
Jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą odgarnął mokre włosy z twarzy. Po chwili tą samą chwycił mnie za brodę i złączył nasze usta w pocałunku...








 ______________________________________________________________
Ale romantico hah ;)
Sorry, długo nie dodawałam, ale jakoś tego nie czuję. Denne to moje opo :/

Nowy wygląd, jak widać!
Za co dziękuje bardzo @Hope_Fear_blog  

Mam taką proźbę:
 Czytasz=komentujesz

środa, 8 stycznia 2014

Nowy!

Tak sobie ostatnio myślałam, że te opowiadanie nie jest do końca takie jak bym chciała, a że w mojej głowie pojawił się pewien pomysł to postanowiłam, że zacznę pisać drugie.
Wiecie, to jest trochę nie ogarnięte i stworzone bardzo szybko i pod wpływem impulsu ;)
TO NIE KONIEC Dangerous Harry Styles, po prostu będą dwa opowiadania i myślę, że to drugie będzie lepsze, bo już bardziej ogarniam :)
Tam na razie są tylko bohaterzy, wprowadzenie itp, ale myślę, że pierwszy rozdział pojawi się nawet jutro xD
Oto one: Revolt

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 16

Tylko nie on!
-Harry, co ty tu robisz?- zapytałam.
Nie, on nie jest nieznajomym, pewnie przyszedł tu się spotkać z kumplami. Na pewno. Błagam!
-Przyszedłem na spotkanie, z tobą- uśmiechnął się.
Nie! Nie! Nie! Nie! To jakiś żart!
-Przyszedłeś na spotkanie z chłopakami, prawda?- ciągle coś sobie wkręcałam, miałam nadzieję, że Louis wyjdzie zza rogu, a ja będę mogła prysnąć do domu.
-Nie Jessico, przyszedłem na spotkanie z TOBĄ, umówione. Pamiętasz?- cały czas się uśmiechał.
-To są jakieś jaja- bąknęłam pod nosem.
Harry wyciągnął swój telefon i po chwili otrzymałam smsa.
Od:
Przepraszam.

Wysyłając tę wiadomość dał mi jasno do zrozumienia, że to on jest nieznajomym.
-Za co przepraszasz, za zabawienie się moim kosztem, za zrobienie ze mnie idiotki?
Co ja sobie myślałam, że kogo spotkam? Powinnam się od razu domyślić, że to on. Ta pewność siebie, te teksty. Dopiero teraz to stało się dla mnie jasne. Chciałam wyjść.
-Poczekaj- złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął. Unieruchomił mnie tym, trzymał bardzo mocno, trochę nawet bolało- Obiecałaś, że jak się dowiesz kim jestem to nie uciekniesz, nie odejdziesz- powiedział chłodno, w jego oczach nie było ciepła, jak przed chwilą. Traz było w nich zimno, jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Jego całe ciało emanowało nieustępliwością, zdecydowaniem i czymś jeszcze, nie byłam w stanie określić czym, na pewno chłodem z domieszką czegoś, czegoś... złego, jednak nie była to złość.
Ogarnęła mnie jego mroczna władcza aura i zalał mnie jakiś dziwny rodzaj strachu, którego dotąd nie znałam. Zwyczajny strach zmieszany z... podnieceniem? To pewnie wina jego dotyku, jego palce były zapętlone wokół mojego nadgarstka, ale nie czułam ich tam. Czułam ucisk i ciepło w dole brzucha, jakby dotykał mnie tam, od środka.
-Dobrze, już wyluzuj- wróciłam na swoje miejsce, a on puścił moją rękę.
Od razu zrobiło mi się chłodniej i mogłam się rozluźnić, Harry chyba też popuścił swoje spięte mięśnie.
-Nie chciałem żebyś poczuła się jak idiotka, chcę tylko napić się drinka i spędzić z tobą miły wieczór- usiadł na krześle barowym obok mnie.
-Spędzić razem wieczór możemy, ale nie wiem, czy będzie miły- skoro już muszę tu siedzieć to poruszę kilka tematów.
-Czego się napijesz?- zapytał
-Może... appletini*- coś wypić muszę, na odwagę.
Harry zawołał barmana. Podali sobie ręce.
-Witaj Harry- powiedział do mojego towarzysza, a do mnie skinął tylko głową na znak "cześć", odpowiedziałam tylko uśmiechem- dawno Cię tu nie było- dodał.
Dobra, raczej spodziewałam się, że Hazz nieczęsto tu bywa.
-Cześć Mark, nieważne teraz jestem. Daj appletini i piwo.
-Jasne- po chwili dał nam to, co zamówiliśmy i już nie zawracał nam głowy.
-Harry- zaczęłam- chciałabym porozmawiać otwarcie.
-Ty, otwarcie? Nawet w smsach uważasz co piszesz- odparł.
-Dobrze, zróbmy tak, zadajemy sobie pytania i odpowiadamy tylko prawdą. Zawsze- zaproponowałam.
-Mogą to być jakiekolwiek pytania o jakiejkolwiek tematyce?
-Trochę się boję, ale tak- może dzięki temu dowiem się o co chodzi ze sprawdzaniem.
-Podoba mi się. Niech będzie- na serio mu się spodobało.
-Zaczynamy?- upewniłam się.
-Tak, panie przodem i ja już wiem o co zapytam- uśmiechnął się złowieszczo.
Ten pomysł chyba nie był za dobry, ale teraz już za późno, aby się wycofać.
-Okej. O co chodzi ze sprawdzaniem mnie?
Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, zresztą jak cała postura. Zesztywniał i tylko patrzył na mnie przez chwilę, zaraz się ocknął i zachowywał jak gdyby nigdy nic.
-Skąd o tym wiesz?
-Nie mogę powiedzieć, najpierw ty musisz odpowiedzieć na moje pytanie- postanowiłam nie ustępować, choć on ma w sobie jakąś moc, która karze mi ulegać na każde jego słowo. Jak najczęściej muszę pozostawać twarda.
Pociągnęłam łyk swojego drinka.
-Mam takiego kolegę- zaczął- który potrafi zdobyć wszystko, dowiedzieć się wszystkiego i znaleźć każdego gdziekolwiek by nie był. Ludzie na początku znajomości nie mówią o sobie wszystkiego, a chciałem o tobie trochę się dowiedzieć. Poprosiłem go, aby dowiedział się o tobie kilku rzeczy, czy byłaś karana, brałaś, dilowałaś, no wiesz, takie drobiazgi- uśmiechnął się tak łagodnie i uroczo, że cały świat wydawał się być drobiazgiem- Wolę wiedzieć kto mnie otacza, żeby nie zadawać się z kimś podejrzanym, albo z kimś kto ma nierówno pod sufitem... Teraz ty.
Wcale nie chce mi się tego gadać, bo to wszystko i tak nie ma sensu i nie trzyma się kupy, ale niech mu będzie.
-Wczoraj Zayn wypytywał się o moją rodzinę w dosyć dziwny sposób, bardzo bezpośredni. Zrobiło się trochę niezręcznie, wtedy Niall poprosił o coś do picia. Udałam, że idę do kuchni i podsłuchałam co nieco. Dla mnie to i tak jest bezsensu, te pytania były banalne po co miałabym kłamać?
-Tu nie chodzi o odpowiedzi, tylko o zachowanie kiedy ich udzielasz. Prosta psychologia.
-Taa, powiedzmy- urwałam temat sprawdzania- To co ja pytam?
-Śmiało- wypił kilka łyków piwa za jednym zamachem.
-Co miałeś na myśli, mówiąc wczoraj, że zaprzyjaźniłeś się z Mayą, bo miałeś pewien interes?
-Nie masz o co pytać?- zapytał jakby znudzony, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
Niestety miałam więcej takich pytań które gromadziły się w mojej głowie odkąd go spotkałam, ale jeszcze przed chwilą, bo teraz już nie. Gdzieś mi uciekły, później będę musiała zadawać pytania typu "Ulubiony kolor?", a tego nie lubię. Może jednak nie będę jak na bieżąco będę coś wymyślać ciekawszego.
-Okej- westchnął- Jak już mówiłem, chciałem się o tobie trochę dowiedzieć, ale też normalnych rzeczy, to co lubisz, trochę o twoim charakterze. To co nie jest nigdzie zapisane. Nie mogliśmy nawet zdobyć twojego numeru telefonu i tu Maya się przydała, tylko tu. Pytałem ją o ciebie, ale ona nic o tobie nie wie, a rzekomo się przyjaźnicie.
-Kolegujemy- musiałam go poprawić, ale Harry spojrzał na mnie z miną "Nie przerywaj mi"
-No, więc- kontynuował- ona na nic się nie przydała. Jak byliśmy wtedy na lunchu to się denerwowało, bo wszystko sprowadzało się do Ciebie. Chyba zaczęła być zazdrosna, dała mi Twój numer, ale z wielkim oburzeniem. Na parapetówce było jeszcze gorzej. Nie podobało jej się, że zjawiliśmy się razem, kiedy ty rozglądałaś się po domu, ona zawołała mnie do kuchni. Byliśmy tam sami i zaczęła się do mnie przystawiać. Kiedy powiedziałem, że nie będzie z tego nawet jednorazowy numerek była totalnie wkurzona. Ja poszedłem szukać ciebie, a ona otoczyła się przyjaciółkami, które też prawdę mówiąc się do mnie kleiły- teraz to chyba się przechwala- Musiała im wszystko powiedzieć. Przypomnij sobie ich zachowanie kiedy byliśmy w kuchni, gdy mnie obmacałaś- oboje uśmiechneliśmy się na to wspomnienie, choć ja próbowałam się powstrzymać, ale jednak miło się do tego wraca- Specjalnie stanąłem tak blisko ciebie, żeby musiały na to patrzeć. Nie spodziewałem się, że też wykonasz ruch i będziesz współpracować- zaśmiał się.
-Dlaczego ją odrzuciłeś? Nie zrozum mnie źle, ale wydajesz się być typem faceta, który woli jednorazowe przygody- musiałam walnąć prosto z mostu, bo inaczej się nie dało.
-Teraz moja kolej, ale niech ci będzie. Zdecydowanie jestem takim typem faceta i tu nie ma co kłamać, a Maya była za łatwa nawet jak na jeden raz...- urwał na sekundę- Poza tym odkąd cię spotkałem nie spałem jeszcze z żadną kobietą. Albo ty, albo żadna- pochylił się w moją stronę i przejechał palcem wskazującym po linii mojej szczęki przygryzając wargę.
-To do końca życia już nie zaliczysz- palnęłam próbując jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
Uśmiechnęłam się, ale raczej wyszedł z tego jakiś grymas, bo podczas dotyku Harrego nie można się normalnie zachowywać.
-Wątpię- w jego policzkach zarysowały się dołeczki.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, a pod mój nos podstawione zostało kolejne appletini. Ten cały Mark musiał być już wyszkolony do podstawiania drinków dziewczynom Harrego, w ogóle miałam wrażenie, że wszyscy go tu znają. Widać kiedyś naprawdę często musiał tu bywać.
-Zadajemy dalej pytania?- przerwał ciszę i odsunął się ode mnie.
-Nie wiem, ja się chyba dowiedziałam to co chciałam- wcale nie po prostu nie pamiętam.
-Ale ja nie- no praktycznie o nic mnie nie zapytał.
-To bawimy się dalej- powiedziałam jakbym się z tego nie wiadomo jak cieszyła, ale za chwilę tego pożałowałam.

______________________________________________________________
Appletini* (Apple Martini) - to owocowy koktajl alkoholowy przyrządzany z wermuta, wódki i soku lub likieru jabłkowego.

Baaardzo przepraszam, że tak długo, ten rozdział miał już się dawno pokazać, ale w noc kiedy miałam posiedzieć musieliśmy za tapetować trochę pokoju, żeby na święta jakoś to wyglądało, bo mieliśmy w domu mały wypadek i tak to będzie trzeba zrobić wszystko od nowa, ale to już w roku 2014 xD

To przysporzyło nam trochę opóźnienia względem ogólnej organizacji i później już było coraz to gorzej...
No i nie wzięłam pod uwagę, że mój brat z żoną przyjeżdża i zawsze wywalają mnie z pokoju i go zajmują, a ona jest jeszcze bardzo przyjacielska, może bardziej rodzinna i cały czas chce grać w różne gry całą rodziną, a jak nie to po prostu uczestniczy w tym co ktoś robi. Niestety, ale jak siedziała koło mnie to włączyła mi się blokada :(

W tym rozdziale dużo było dialogu, głównie Harry nawijał, ale trudno...


Chciałabym jeszcze powiedzieć, że bardzo się ciesze, bo pod ostatnim rozdziałem pojawiły się nowe komentarze i to od dwóch różnych osób :D

Nie odpisywałam, bo to różnie bywa, nie każdy sprawdza czy jest jakaś odpowiedź, ale uwagi w nich zawarte są cenne i postaram się od tej pory wprowadzić je w "życie"
Poprawy od razu widać nie będzie, ale z czasem... :)

Pozdrowienia i mam nadzieję, że prezenty były wymarzone, a święta udane ;)

Wow 5.24 nad ranem, zaraz moja siostra wstaje, a ja jeszcze nie spałam :P