wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 20

Spojrzałam w tamtym kierunku i stanęłam jakby mnie ktoś zamroził. Patrzyłam na scenę rozgrywającą się na moich oczach kilka - kilkanaście metrów ode mnie - brało w niej udział dwóch mężczyzn i kobieta, która klęczała z boku i zanosiła się płaczem. Uznałabym, że przesadza, ale miała powód, dla którego przeżywała to tak bardzo.
Mi samej ciężko było się zebrać. Obserwowałam jak mężczyzna, leżący na mokrej ulicy, przyjmuje kolejne ciosy, od tego który pochylał się nad nim. Niby normalna bójka, ale jednak nie, bo znałam tego gościa.
Jego mięśnie napinały się z każdym wykonywanym ruchem, uderzeniem, które decydował się zadać. Włosy opadały mu na czoło.
Harry.
Przysięgam, gdybym mogła się ruszyć, uciekłabym, albo chociaż ukryła się za rogiem, ale moje nogi wmurowane były w chodnik.
-Proszę... - błagała kobieta, ale Harry nie reagował. Jego pięści z impetem lądowały na twarzy prawie nie przytomnego nieznajomego.
Wreszcie wyciągnął broń, przyłożył ją jemu do skroni.
-Błagam - po raz kolejny zainterweniowała, ale tym razem jej prośba była skierowana do mnie. Nie uciekło to uwadze chłopaka, którego ciemny wzrok natychmiast padł na mnie. Ciemny, bo nie był już tak zielony jak zawsze, gdy go widywałam. Wyglądał jakby zastanawiał się czy to ja.
Trzęsłam się ze strachu, a moja ręka powędrowała do ust, aby stłumić krzyk, który chciał się z nich wydostać.
-Kurwa - mruknął, kiedy już zdał sobie sprawę, że to ja nikt inny.
Odbezpieczył pistolet.
-Nie - powiedziałam łamiącym się głosem - proszę.
Biorąc pod uwagę to, że byłam naprawdę przerażona, dziwne było, iż zabrałam głos. Nie miałam zamiaru tego robić.
Westchnął.
-Masz dzisiaj szczęście, ale jeszcze raz coś odpierdolisz, to cię zabije - wysyczał do zakrwawionego chłopaka.

Już mi ulżyło, myślałam, że to koniec, ale myliłam się.
Harry przyłożył broń do jego kolana i strzelił.
Momentalnie upadłam na kolana, kuląc się. Walczyłam z chęcią zwymiotowania. To musiał być straszny ból. Kula przedzierająca się przez rzepkę i kości.
Krzyki i jęki, przeplatane przekleństwami poszkodowanego nie pomagały mi w skupieniu się na czymś innym, na przykład Harrym, który stał tuż nade mną.
Szybko się od niego odsunęłam i usiadłam przyciągając nogi pod brodę. Kontem oka widziałam, jak kobieta próbuje zabrać chłopaka z ulicy, ale wiadomo było, że się jej to nie uda. On wyglądał jak zwłoki.
-Chodź - Styles się do mnie odezwał.
Spojrzałam na niego, ale natychmiast spuściłam wzrok, kierując go wszędzie, byle nie na niego. Wiem, że miał rękę wyciągniętą w moją stronę. Za nic w świecie bym jej nie dotknęła, była poraniona, zakrwawiona i należała do Harry'ego, to była ta sama dłoń, która pociągnęła za spust.
-Chodź - powiedział już trochę groźniej.
Podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Próbowałam sobie wyobrazić, że go tam nie ma. Nie wiem jaki to miało cel, bo nadal tam był.
Jego cierpliwość się skończyła. Chwycił mnie za przedramię i szarpnął do góry, ciągnął mnie za sobą w nieznanym dla mnie kierunku. Zostałam zmuszona do maszerowania na nogach, które teraz bardziej przypominały gąbkę niż cokolwiek, co mogło być częścią żywego organizmu.
Chwilę później znaleźliśmy się na jakimś parkingu, gdzie znajdował się jego samochód. Praktycznie wepchnął mnie do środka.
Przyznaje, kiedy obchodził samochód, żeby zająć swoje miejsce, przeszło mi przez myśl, aby wyskoczyć z samochodu i rzucić się biegiem w byle jakim kierunku, ale był to głupi pomysł, więc szybko go porzuciłam. Przez szok pewnie nie byłabym w stanie uciec, a do tego Harry miał broń. Jaki problem mógłby mieć ze strzeleniem do mnie? Żaden. Wolałam nie ryzykować.
Kiedy usiadł na miejscu kierowcy, od razu odpalił silnik i ruszył.
Spojrzałam na swoją jasną bluzę, była brudna, gdzieniegdzie poplamiona czerwonym płynem. Znowu pomyślałam o tym, co zaszło i znowu nie najlepiej się czułam.
To nie tak, że na widok krwi było mi słabo, nigdy nie miałam problemu z patrzeniem na nią, ale tym razem przyprawiała mnie o dreszcze i odruch wymiotny.

Jechaliśmy już chwilę w ciszy, jedyne co było słychać, to ryk silnika i nasze oddechy, a zwłaszcza mój, nierówny, przerywany. Do tej symfonii dźwięków, basów dodawało głośne bicie mojego serca.
-Dlaczego na mnie nie patrzysz? - zapytał.
Raczej nie powinien się dziwić, miał zamiar zabić człowieka na moich oczach.
-Tak po prostu - odpowiedziałam, wlepiając wzrok w dłonie, w których znęcałam się nad rękawami mojej bluzy. Co chwilę jednak przerzucałam go na widok za oknem z boku i przede mną, ale nie na Harry'ego. Bałam się na niego spojrzeć.
Powiedzieć, że byłam zaskoczona tym co zobaczyłam, byłoby niedopowiedzeniem. Tego nie dało się opisać. Styles do tej pory był pewny siebie, irytujący, ale też w pewnym sensie intrygował mnie - ciężko było mi to przyznać. Nie spodziewałam się po nim jednak czegoś takiego. Myślałam, że nie wiem o nim za dużo, a on pokazał mi, że wiem o nim jeszcze mniej. Nic. Zero.
Kim on jest? Kim byli ci ludzie? Gdzie jedziemy? Skąd ma broń?
Chciałam to wiedzieć, ale zadawanie mu tych pytań było ostatnią rzeczą, którą miałam zamiar robić. Siedziałam w samochodzie z facetem, którego nie znałam, z którym dzień wcześniej się całowałam i podobało mi się.
Byłam taka głupia, żałowałam wszystkiego - pocałunku, pisania z nim, tego, że wyszłam z domu, tej sceny na parapetówce... tego, że spotkałam Harry'ego.
-Spójrz na mnie - powiedział tym swoim miękkim głosem.
Zrobiłam to co chciał i się zdziwiłam, wyglądał tak spokojnie, że i ja się trochę uspokoiłam. Hmm, no cóż jego twarz wyglądała spokojnie, bo ręce miał mocno zaciśnięte na kierownicy. Na dodatek, wyglądał trochę jak rzeźnik, bez opatrunku na jego dłoniach się nie obejdzie.
-I co jestem taki straszny? - posłał mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam, choć nie miałam takiego zamiaru.
Spoliczkowałam się w myślach, za uśmiechanie się do prawie mordercy, a może mordercy? Wzdrygnęłam się na tę myśl.
Oby nie - pomyślałam.

_______________________________________________
Co myślicie, co się dzieje? Kim jest Harry? Gdzie jadą? Czy Jess jest bezpieczna? - tego dowiecie się w następnym odcinku Dangerous Harry Styles! W każdą sobotę o 22:30 tylko w Polsacie. Zapraszam ;)

Hehe, żart, ale pytania serio :D
I ten... proszę o komentarze, tylko szczere ;P

P.S. Sorki za błędy :)

11 komentarzy:

  1. No to się teraz porobiło :D mam nadzieje ,że Jess nic się nie stanie :) ale nie mam pojecia gdzie mogą jechac moze do jego domu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej mam zaszczyt nominowac cie do Liebster Blog Award więcej informacji na ten temat tutaj >>>http://itrybemyself.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. JA PIERDZIELĘ CO TO BYŁO?! :OO JEŚLI PRZY POPRZEDNIM PRZYŚPIESZYŁO MI SERCE TO TERAZ PRZEŻYŁAM ZAWAŁ!!!!
    Kto to był ten chłopak? Dlaczego Hazz to zrobił?! :O
    WOOOW! I jeszcze ją gdzieś wiezie! Ja bym umarła chyba xd Pisz szyyybko kolejny!!! Proszę, proszę, proszę, proszę! Ja chcę wiedzieć :'( Przepraszam, że wcześniej nie przeczytałam, ale miałam okropnie zabiegany tydzień :(( Wybaczysz mi? *oczy kota ze Shrek'a*
    Piszzz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju ale się tutaj porobiło no normalnie masakra. Pisz jak najszybciej kolejny rozdział bo nie wytrzymam normalnie. Koniecznie informuj mnie o następnych rozdziałach
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest niesamowite! <3 Napewno zabiera ją do domu,swojego xD Masz świetne opowiadanie zaliczam je do piątki ulubionych.Pepszę niech Jess tak szybko mu nie ulegnie,niech się chlopak potrudzi ale tym zachowaniem mu to nie wyjdzie bo będzie się go prędzej bała.Pozdrawia Justyna :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę* na tablecie nie pisze się tak łatwo :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny ^_^ czekam na nn i życzę dużo weny :D
    Zapraszam do mnie http://trueloveitwhatineed.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodaj szybko next, umieram z ciekawosci <3

    OdpowiedzUsuń
  9. pisz następny rozdział bo zżera mnie ciekawość <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Łaaaaaaaaa o Matkom Boskom ! Co tu się dzieje?! What.The.Fuck?

    OdpowiedzUsuń