niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 13 cz. 2

Szłam nasłuchując wszystkiego dookoła, mój dom był bardzo blisko, ale bałam się, że do niego nie dojdziemy. Nie wiem z kim oni się bili i do czego byli zdolni. Chciałam już być w domu i jednocześnie miałam nadzieję, że do niego nigdy nie dojdziemy. Co prawda nie szło ze mną pięciu chłopaków, tylko trzech, ale za to tych pijanych.
-Więc to ty jesteś Jessica?- odezwał się blondyn, z tej trójki to on był najbardziej trzeźwy.
-Yyy... tak, ale wystarczy Jess- odpowiedziałam.
-Hazza nam o tobie trochę opowiadał- powiedział Louis.
-Naprawdę? Nie wiedziałam, a co wam mówił?- postanowiłam wyciągnąć z nich trochę informacji.
Blondyn chyba nie miał zamiaru poruszyć tego tematu, ale Louis, czemu nie?
-No, na przykład, że niezła z Cieb...
-Zamknij się Louis! Harry nas zabije jak będziemy o tym gadać- usłyszałam dotąd nieznany mi głos.
Na wpół żywy człowiek, którego ta biedna dwójka musiała targać, w końcu przemówił. Nikt nie miał zamiaru kontynuować, nie chciałam ich drażnić to odpuściłam.
-Hazza?- zapytałam przypominając sobie wcześniejszą wypowiedź Louisa.
-Tak czasami na niego mówimy- odparł Niall, chyba Niall.
-Jesteś Niall, tak?- zwróciłam się do blondyna.
-Tak.
-Ty Louis, a ty Zayn?- kontynuowałam, tym razem mówiałam do pozostałych.
-Brawo, zgadza się- zadrwił Zayn.
On jest trochę denerwujący, już mnie drażni. Zalał się w trupa i myśli, że jest najlepszy.
-A z Harrym poszedł...
-Liam- dokończyłam za blondyna- pamiętam.
Doszliśmy do budynku, wpuściłam ich do środka, skierowaliśmy się w stronę windy.
-To już nas znasz- uśmiechnął się Louis.
Po chwili jechaliśmy już na górę. Nie lubię wind, są take ciasne, krępujące i teraz jeszcze ta niezręczna cisza. Byliśmy już na górze. Wpuściłam chłopaków do mojego mieszkania, od razu opadli na kanapę.
-Gdybyście mogli zaprowadzić Zayna do łazienki, chociaż trochę go obejrzę, tam- pokazałam w stronę łazienki- a i rozbieżcie go do pasa- dodałam, a oni bez słowa wykonali polecenie.
Wzięłam jedwabną ściereczkę i zabrałam opatrunki z kuchni. No cóż, nie mam nic lepszego, tylko wodę utlenioną, musi starczyć, choć jak na ranę od noża to trochę mało.
Usłyszałam śmiechy. Weszłam do łazienki, Zayn już był rozebrany, jego ramiona i klatkę piersiową zdobiły liczne tatuaże, między piersiami miał wytatuowany jakby ślad szminki po pocałunku, zwracało to uwagę na jego umięśniony tors i jednocześnie ramiona. Napewno ćwiczy.
Zabrałam się za jego ranę, oczywiście bezpieczeństwo przede wszystkim, najpierw założyłam rękawiczki. Rana nie była głęboka, w sumie nic poważnego. Ciężko było mi się skupić, poruszająca się w rytm oddechu klatka Zayna nie pozwalała mi na to. Zawsze tak mam przy na wpół gołych chłopakach.
Kurde, on jest cholernie przystojny. Wszyscy są, skąd oni się znają? Są striptizerami, czy co? Z zamysłu wyrwał mnie głos Louisa.
-Wiesz chcieliśmy Ci zrobić żart i rozebrać go od pasa w dół, ale Zayn się nie zgodził- zachichotał Lou- pewnie się chłopak wstydzi, bo nie ma się czym pochwalić.
-Nie chciałem, żeby zrobiło Ci się przykro, że jestem "lepszy" od Ciebie- odgryzł się czarnowłosy.
Przykleiłam opatrunek na umyte już ramię.
-Gotowe, nieubieraj się zaraz wracam- ruszyłam w stronę wyjścia.
-Uuu...- Louis i Niall zaczęli buczeć- nieubieraj się, będzie się działo.
Oni naprawdę są zboczeni. Poszłam do mojego pokoju i zaczęłam grzebać w szafie, wiedziałam, że gdzieś tu jest koszulka, którą zostawił mój brat. On i Zayn mają podobną budowę.
Jest.
Chłopaki byli już w salonie, podałam rannemu czystą koszulkę. Ubrał ją bez gadania. Ale po chwili zapytał.
-Czyja to koszulka?
-Martina- odpowiedziałam bezmyślnie.
-Martina? Harry nie będzie zadowolony- szepnął Niall do Louisa, nie miałam tego słyszeć, więc udałam, że właśnie tak było.
-Martin? Kto to?- kontynuował Zayn, był poważny, chodziło mu tylko o informacje, jak na przesłuchaniu.
-Um... to mój brat, jest ode mnie starszy o dwa lata, a co?
-Ilu masz braci?- jakby nie słyszał mojego pytania.
-Pięciu...
-A siostry? Masz jakieś?- o co tu chodzi?
-Tak, jedną...
-Jess- odezwał się Niall- masz coś do picia, napiłbym się soku?
-Tak, jasne. Ktoś jeszcze?- nikt nie chciał.
Podreptałam do kuchni, po chwili zawróciłam i o wiele ciszej podeszłam do wejścia do salonu. Stanęłam przy ścianie i zaczęłam słuchać.

__________________________________________
Muszę ostrzec, że atmosfera w tym opowiadaniu będzie się zagęszczać i zaraz opadać, ale cierpliwości, rozkręcam się :)

2 komentarze:

  1. Heh, zaczęło się dziać ;)
    I dobrze, tylko nie przegnij żeby się wszystko nie pomieszalo xD
    Tym czasem bardzo mi się podoba
    Czekam na nexta *. *

    OdpowiedzUsuń
  2. Chłopaki są zryci po bandzie. I dlatego są zajefajni.

    OdpowiedzUsuń