piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 9

Dzisiaj środa, jutro Maya się wyprowadza. Jestem trochę niewyspana, bo spałam ledwie trzy godziny, na dodatek klienci są dzisiaj wyjątkowo upierdliwi.
O kurde!
W tym momencie wyleciała mi z rąk filiżanka z kawą, gdy podawałam ją jakiemuś biznesmenowi.
-Kurwa, co ty wyprawiasz dziewczyno- wrzeszczał na mnie, a wszyscy pozostali klienci patrzyli na mnie ze współczuciem.
-P...prze...przepraszam to był wypadek, ja nie chciałam- tłumaczyłam, czułam się kretyńsko.
Ten debil pewnie myślał, że zacznę mu wycierać spodnie.
-Co ty sobie myślałaś, powinnaś bardziej uważać! Co ja mam teraz zrobić?! Mam zaraz ważne spotkanie!- zaczął mnie szarpać za łokieć.
Gościu to twój problem, przestań mnie szarpać, bo wyglądam pewnie jak jedno wielkie nieszczęście.
-To twój problem- usłyszałam za sobą ochrypły głos- proponuje szybko pojechać do domu się przebrać, a przede wszystkim przestać się drzeć i wyjść stąd, zanim ci w tym pomogę- to był Harry, wyglądał na nieźle wkurwionego tą sytuacją.
Mężczyzna zebrał się szybko i wyszedł. Był dużo starszy od Harrego, a uciekł jak ciota.
-Dzięki- bąknęłam, nie wiedziałam jak mam się zachować, w końcu się nie lubimy, poza tym co on taki zdenerwowany i pomocny, przecież jego to nie dotyczy.
Nic nie powiedział, tylko usiadł do stolika przy którym zawsze siadał.
-Serio, dzięki masz u mnie darmowy lunch- ochłoń człowieku, wyglądasz jakbyś miał zaraz wybuchnąć- jestem dzisiaj trochę rozkojarzona.
-Nie, nie trzeba to moja wina- co on gada?
-Słucham?
-Nie nic. Umówiłem się tu z Mayą na lunch, nie było jej jeszcze?
-Nie. Kiedy się z nią umówiłeś, jak?
-Wczoraj, przy tym stoliku. Nie mówiła Ci?
-Nie, jakoś nie- o co tu chodzi?
-Trudno. Z zamówieniem wstrzymam się do przyjścia Mayi- dał mi wyraźnie do zrozumienia, abym dała mu spokój.
Umówił się? Z mayą? Jakoś nie zauważyłam między nimi chemii, ale może randkują. Nieee... Maya i chłopak, na dodatek Harry. Nie pasują mi do siebie, chociaż nie znam się na tym. Pamiętam jak w szkole z Mayą plotkowałyśmy o chłopakach i o związkach, czyli o tym, o czym nie miałyśmy zielonego pojęcia. W szkole nie miałyśmy chłopaków, ale po szkole, ten rok co mieszkałam w Londynie Maya się z kimś spotykała, ale nie wiem dokładnie ile, z kim, nie jestem wtajemniczona, wiem tylko, że nie było to nic poważnego. No cóż i tak jak by nie było ma większe doświadczenie ode mnie. Ja się nawet nigdy nie całowałam. Chłopaki nie byli mną zainteresowani, później ja się bałam, a jeszcze później było mi głupio, bo nie miałam doświadczenia i nie chciałam z siebie zrobić cioty, bo nic nie umiem.
Maya w końcu przyszła, obsłużyłam ich, cały czas zawzięcie o czymś rozmawiali. Niestety nie wiem o czym, nie miałam jak podsłuchać, gdy tylko byłam w pobliżu dziwnie się zachowywali. Trudno.
Zmianę skończyłam o 12.00, byłam o 12.30 już w domu. May robiła coś na swoim laptopie, chyba przygotowywała się do pracy.
-Hej!
-Hej- usiadłam koło niej na kanapie.
-Chcesz mi coś powiedzieć- zapytałam.
-Nie- odpowiedziała ze zdziwieniem.
-O co chodzi z tobą i Harrym?- tak chyba najlepiej, prosto z mostu.
-O nic. Umówiliśmy się na lunch to rozmawialiśmy, nie? Normalni ludzie tak robią. Rozmowa nie jest niczym dziwnym. Musisz być taka podejrzliwa?- Ałć.
-Sory, co ty taka drażliwa?
-Nie to ja przepraszam, małe problemy z kupieniem mieszkania, ale jutro się wyprowadzam, skończę tylko pracę na komputerze i się powoli pakuję.
-Okej. Pomogę Ci.
-Nie, niewiele tego mam i to głównie ciuchy.
-No dobrze, pójdę do siebie jestem trochę zmęczona- wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę mojego pokoju.
-Jess.
-Tak?
-Czyżbyś była zazdrosna o Harrego?- wyglądała na rozbawioną.
-Nie- tak, jak cholera- dlaczego?
-Wiesz, Harry jest fajny. Sama bym się za niego brała, ale to za wysokie progi jak dla mnie. On nie patrzy na mnie w ten sposób i nigdy nie będzie. Może ty masz szansę?- wydawała się odrobinę rozżalona, a gdy mówiła, że może ja mam szansę jej głos był trochę nieprzyjemny.
-Skoro to dla ciebie za wysokie progi, to czemu myślisz, że to moja liga?
-Nie wiem ty mi powiedz.
-Teraz już nic nie kumam.
-Wlej w siebie trochę procentów i wyzwól tego zwierza co w tobie siedzi, każdy będzie twój- zaśmiała się gorzko.
-Idę do siebie, jestem zmęczona.- nie wiem o co jej chodzi.
Walnęłam się na łóżko, tak naprawdę nie byłam zmęczona, ale przez ostatnie dni brakowało mi tej samotności, do której byłam przyzwyczajona.
Chciałam pomyśleć o czymś innym, ale w mojej głowie echem odbijało się imię Harry. Jak on to robi? Jest taki tajemniczy i pociągający, nie mówiąc już o jego wyglądzie, przystojny, idealnie zbudowany. Ale przede wszystkim to "coś", co to jest? I czemu jest takie seksowne, jeszcze ta jego pewność siebie. Nienawidzę go za to. Zazdroszczę mu, każda by go chciała mieć, a on może mieć każdą.
Moje rozmyślania przerwała wibracja w kieszeni. Wyciągnęłam telefon.

_________________________________________________________________
Nie ma to jak na koniec pozachwycać się trochę Harrym ;)

Hazza przegonił biznesmena z kawiarni: Budzi respekt na dzielni xD

Następny rozdział prawdopodobnie jutro, bo siostra zepsuła mi humor i raczej nie będę pisać już dzisiaj, chyba że na telefonie, więc niewykluczone, że jednak pojawi się dzisiaj, nie mogę się zdecydować.
Kiedy pisałam ten rozdział pod moją nieobecność zakradła się i przeczytała fragment.
Staram się trzymać w tajemnicy co piszę, a ona mi wtargnęła z buciorami do mojej historii jak do kibla jakiegoś :(


Ale jak tu się złościć, kiedy widzi się coś takiego?!
Kto chce takiego mikołaja?...
To niech się ustawi w kolejce, zaraz po mnie ;) 
Chcę takiego mikołaja, ale nie na święta już teraz i na zawsze xD


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz